Przekląłem pod nosem swojego pecha. Widziałem wcześniej ślady grupki zajęcy, ale właśnie ktoś je konsumował. Byłem tego prawie pewien, bo przestałem wyczuwać obecność tych gryzoni. A ja nie wiem jak długo nie miałem mięsa w pysku. Miałem dość już żywienia się jagodami i innymi małymi roślinami... Długo szukałem jedzenia za pomocą magii, a teraz się okazuje, że ktoś mnie uprzedził w dopadnięciu tego. Jedyne co mnie mogło pocieszyć to fakt, że skoro są tu wilki to może znajdę nareszcie watahę! Ale zrozumiałem, że jednak powinienem najpierw napić się, bo w pysku miałem totalną pustynię. Poszedłem wolno przed siebie. Opadałem z sił. Po jakimś czasie usłyszałem szum wody. Odżyłem po usłyszeniu tego. Byłem mega szczęśliwy na myśl, że nie skończę swojej drugiej szansy tu! Dostrzegłem sadzawkę z małym wodospadem. Skoczyłem ku wodzie i już zacząłem łapczywie pić wodę. Nagle usłyszałem chrząknięcie. Podniosłem łeb i ujrzałem uskrzydlonego basiora o jasnym futrze.
-Czego szukasz?-mówił spokojnie i łagodnie.
-Na pewno nie kłopotów-mruknąłem cofając się o kilka kroków.-Podobno w okolicy jest Wataha Zorzy Polarnej... wspomniano mi o niej...
-Właściwie to moja wataha-wilk rozprostował skrzydła i wstał.
-A przyjmujesz nowe wilki? Długo już szukam tej watahy....
<Solaris/Octavius?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz