Wojna? Co to? Ach, tak... Wiem. Wszyscy zaczęliśmy bitwę na wielkim polu. A po co komu taka wojna? Ale trudno, zrobili klony wilków... A to bardzo nieładnie z ich strony. Lubiłem Vapper i była moją przyjaciółką, ale że miała swoją kopię to przesada... Nie zasłużyła sobie na tyle gniewu i cierpienia. Naprawdę, to było nieładne... Tak więc zaczęliśmy wojnę. Wszędzie leżały kałuże dżemu truskawkowego. W górze alfy walczyły na miecze i magię. A my, bety i inne wilki na dole. Zobaczyłem jak biała wadera z wrogiej watahy wbiega do lasu. Addagion spojrzał na mnie i popatrzył na mnie wzrokiem w stylu ''Biegnij za nią!''. Jak powiedział, tak zrobiłem. Wadera leżała na ziemi, z brzucha leciał jej dżem truskawkowy (XD). Zbliżyłem się, ale oczywiście znakomicie zamaskowany. Podszedłem bliżej, przesuwając się powoli po podmokłej trawie. Białowłosa robiła sobie chyba opatrunek czy coś w tym stylu. Na raz wyskoczyłem zza krzaka i przytrzymałem waderę za pomoca magii.
- Puść mnie!- krzyknęła.
- A dlaczego mam to zrobić?- usiadłem spokojnie na ziemi.
Wadera zawarczała z gniewu. Była silna, naprawdę, w pewnym momencie myślałem że moja moc nie wytrzyma.
- Twa złość,
twój gniew,
Jak lód masz krew,
Wzrok się, już wbił,
Twój strach, brak sił!!!- zaśpiewałem, a wadera pod wpływem mojego zaklęcia, zaczęła się kłócić sama z sobą. Nie wiem jak tego dokonałem, ale jakoś tak. To jej przy okazji ciążyło na sercu, taki a'la porządny kop, tylko ''muzykalny'' i za pomocą magicznych mocy.
- Chciałbym cię zaatakować, lecz nie zbliżać się na krok,
Chciałbym wbić nóż, ale myśli mówią mi stop,
Chcę zaatakować, choć za wielką chęć mam,
Chcę cię uderzyć, lecz teraz magią,
Trucizna... Trucizna, co wypełnia krew,
Trucizna....Z każdym dniem popełniasz grzech!- wypuściłem waderę i osłabiłem ją bardzo, wadera leżała przez dłuższy czas na ziemi. Podbiegł do mnie Addagion.
- Musiałeś? Kolejne pokonanie w piosenkowym stylu - zaśmiał się.
- Prawda...- westchnąłem i podrapałem się za uchem.
Savanna, co wreszcie przypomniałem sobie jej imię, budziła się, ale wtedy Addagion ją dobił kopniakiem.
- Zawołajmy posiłki!- powiedział, a ja pobiegłem po inne wilki. Na polu bitwy nic się nie zmieniło, inni nadal się siłowali, a niektóre wilki nawet wymiękały, bo wojna już trwała z ładne kilka godzin. Ciągły ruch fizyczny był okropny, tyle że ja właściwie nie goniłem się po polu tylko jednorazowo przyskrzyniłem alfę w lesie. Wtedy podbiegły do mnie wilki z WMW.
- Czy widziałeś alfę z WCN?- zniknęła- powiedziała jedna czarna wadera i zawarczała.
- Jest tam, chodźcie - pobiegliśmy w las.
PS. Mój wilk to Addagion, więc już można zaliczyć że dał tego kopniaka :D.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz