- Agrhh...- zawarczałam.
Naprawdę się wkurzyłam, za to, że ktoś rzucił we mnie kulą ognia. W moim oczach palił się niemal żar. Nigdy wcześniej nie czułam takiego gniewu! Nawet na Tekilli... Ale to już inna historia. My tu gadu-gadu a płyta się kończy. Rozważnie ujmując: Jednak powstrzymałam się i trochę opanowałam. Gościła we mnie jeszcze złość, ale w ciąży...Uh... Nie mogłam się przemęczać nawet psychicznie. Wszystko nabrało obrotu sprawy. Dziwne... I tak, musiałam zgotować zemstę na jakieś ofierze. Szczególnie na tym Zuko.
- Jeffuniu! Widziałeś alfuśka WCN?- zawarczałam.
- Jest w szpitalu - odrzekł.
Na to usłyszałam jakby zerwanie taśmy filmowej.
- Jak to JEST W SZPITALU?!
- Był już raz, kolejny go dobił- westchnął.
- TO, TO... UHHH... Kto jest jeszcze na tej planecie ''przy życiu''?! - powiedziałam sarkastycznie, a przy ostatnich słowach wygładziłam zdanie i spojrzałam w inną stronę.
Dalej walczyła moja podróba.
- Bardzo się stęskniłam... Tak bardzo, że moja aż się pali!- zaśmiałam się antagonistycznie.
Miałam wizję, że podczas śmiechu koło mnie pali i żarzy się czysty piekielny ogień. Przestałam się śmiać, wyprostowałam, machnęłam delikatnie łapą i ODPALIŁAM PIŁĘ. Pobiegłam jak szalona na waderę i zaatakowałam ją piłą. Wadera poleciała kilka metrów dalej. Wtedy, uderzyłam w nią moją maną. Rzuciłam piłę na ziemię, usiadłam, zaklaskałam w łapy:
- Tsa... Bye, bye baby....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz