- Czyli, wszystko z tobą dobrze? Nie masz objawów apolepsji lub tików endergenowych? - za pomocą magii wziąłem notatnik i przygotowałem pióro do pisania.
- Apo... Czego? - powiedział ze zdziwieniem.
- Objawów o które możesz się martwić i wywołują u ciebie drgawki, na przykład odruchy wymiotne, nie? - włożyłem okulary.
- Nie - przytaknął.
- Dobrze, więc... Zostaniesz jeszcze na obserwacji jeden dzień. Musisz mieć nadzieję że będziesz się czuł dobrze i ci się nie pogorszy. Teraz, Daisy możesz pana zawieść na salę - basior usiadł na wózku, a lekarka Daisy zawiozła go na oddział.
- Masz nadzieję że wszystko będzie z nim okej? - Draco oparł się łopatką o biurko, przymając w łapach karty zdrowia.
- Pewnie. Jestem niezastąpionym lekarzem - zaśmiałem się i nalałem sobie kawy z expressu.
***
Na drugi dzień byłem wolny od pracy. Gloire i Lutin byli na wycieczce. Jakoś źle mi bez nich było. Mam Octavius'a, brata, i resztę rodziny, ale... Brakuje mi wadery która mnie zrozumie. Nie, takiej która ucieknie i mnie zostawi. Było by to spełnienie moich marzeń. Zostałem sam jak palec z moimi chłopcami. Sądzę czasem, że jest mi potrzebna pomocna dłoń. Na przykład Eglantine, też mi pomaga, ale jednak w domu potrzebna jest waderza łapa.
- Huh... Nie dam sam rady na tym świecie - zawiesiłem ramkę na ścianę jaskini.
Westchnąłem i z spuszczoną głową wyszedłem z jaskini.
- Kto by chciał starego chłopa z dziećmi?- powiedziałem na głos.
Nagle ktoś wydusił:
- Starego chłopa? Nie jest tak źle - zza krzaków wyszedł Hardwell, mój pacjent.
- O, już jest dobrze z twoim zdrowiem -uśmiechnąłem się.
- Piękna lekarka mi pomogła. I mniej przystojny lekarz - zaśmiał się, a ja z nim.
- A tak ogólnie, przygnębienia idą zza partę, co? - szturchnął mnie lekko łapą w bok.
- Oczy wiśnie... Nie znajdę nigdy żadnej wadery - szepnąłem.
- Teraz, chodź na zupełnie ''męski'' spacer, pogadamy - poszedł w stronę lasu.
<Hardwell?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz