niedziela, 22 lutego 2015

Od Jerome ''Myślę że jestem...A może jednak nie? cz.4'' (cd.Hardwell)

- Jesteś spoko gościem. Nawet jesteś niezły. Naprawdę, potrafisz mnie rozbawić, co to może zrobić nie każdy, gdyż ja sam jestem taki ''żartowniś''. - zaśmiałem się.
- Widzisz, takie geny - na to zaśmialiśmy się obydwaj.
- Heh... A może wybierzemy się na jakąś męską balangę? - oznajmiłem.
- Czy masz na myśli handel?
- ZERO SKOJARZEŃ - znowu się smialiśmy.
- Nie... Bardziej mi chodziło o Nowy Jork. Może jakaś impreza? Dawno nie tańczyłem, a w New York City poznaje się więcej wilkołaków. Nie tylko z naszej watahy... Więc, jak będzie? - zapytałem.
- Pewnie! Gotowy jestem. A gdzie to się odbywa i jak dotrzeć?
- Przechodzi się przez portal. Są one na krańcu zielonego lasu. Może za godzinę się tu spotkamy? Zabiorę scię jak jeszcze dobrze watahy nie znasz
- Nie ma sprawy, męski wypad - wyszczerzył się ze mną.
- To nara! Widzimy się tutaj... Teraz popołudnie, zaraz wieczór - wyszeptałem.
- To wieczorem za godzinę!
I rozeszliśmy się w swoje strony.
<Hardwell?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz