-Nie mam pojęcia. Coś proponujesz?-zapytałam.
Wzruszył tylko ramionami. Westchnęłam. Faceci to takie nieogary... Zamyśliłam się na chwilę,a Solaris to wykorzystał. Pocałował mnie.
-Ty...Ty....-brakowało mi określenia.
-Ja-rzucił z uśmiechem,a właściwie szczerząc zęby.
Prychnęłam. Ostentacyjnie zignorowałam jego uwagę. Odwróciłam się i powoli odeszłam. Udawałam obrażoną. Truchtem do mnie dołączył.
-Co ci jest?-zapytał.
-Nic. Odczep się-odpowiedziałam.
Nie wiecie nawet jak ja się siliłam. Po pierwsze:żeby go tak traktować. Po drugie:żeby nie wybuchnąć śmiechem. Głośno tupiąc szłam dalej. Nie wiedział co ma robić. Gorączkowo zaczął mnie przepraszać. W tamtej chwili,nie mogłam już wytrzymać. Zaczęłam się głośno śmiać,przewróciłam się na ziemię i sturlałam z górki. Pobiegł za mną. Po chwili dołączył do mnie i krzyknął:
-No wiesz co?!
-Ja wiem co-uśmiechnęłam się.
Wtedy i on,zaczął chichotać. Nagle zza drzew wyszedł Octavius. Jakoś udało nam się opanować,ale chwilę to zajęło. Octavius spojrzał na nas jak na parę dziwaków.
-Co wam jest?-zapytał.
<Sorr,że mieszam Octava,tak wyszło jakoś. XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz