Było popołudnie. Leżałam nad wodospadem muskając pazurami delikatną taflę wody i całkowicie pogrążając się w beztrosce. Lubiłam wodę. Bez niej ziemia wysycha, a rośliny więdną i wszystko jest takie "martwe". Mam co do tego pewną słabość i nie mogę patrzeć na takie krajobrazy typu pustynia. Sama myśl o czymś takim... Uhh. - Mamy walentynki, - Mówiłam nieprzytomnie - a ja nie mam nikogo... - Wszyscy coś robili i byłam sama. Nawet jest taki jeden, ale on chyba nawet nie wie o moim istnieniu. Jest ode mnie starszy i ma dzieci, może mnie nawet nie lubi? Ja wiem. On mnie nie pokocha, ale przynajmniej nie będę żałować, że nie próbowałam. Wstałam i z ciężkim westchnieniem udałam się do jaskini. - Nikt mnie nie pokocha - Powiedziałam do siebie prawie płacząc - Jerome też nie. - Gdy znalazłam się w środku było pusto, więc miałam spokój. Najpierw rozważałam walentynkę biorąc pod uwagę okoliczności. Zamieniłam się w człowieka. Potknęłam się kilka razy, ale w końcu dotarłam do biurka. Wzięłam czerwoną kartkę, wycięłam serce - trochę krzywe, bo nie umiem używać ludzkich "rąk". Następnie niewprawnymi ruchami nabazgroliłam następujące słowa :
Witaj, Jerome
Powiem to szybko, bo nie chcę zabierać ci czasu cokolwiek robisz.
Nie bardzo wiem, co pisać. Wiem, że nic do mnie nie czujesz,
ale musiałam to w końcu powiedzieć
KOCHAM CIĘ
Odpisz mi szybko. Chciałabym się z tobą spotkać
bez względu na to, jak brzmi twoja odpowiedź.
Angel
Przeczytałam parę razy. Nie bardzo mi się podobało. Schowałam głowę w dłoniach.
- Po prostu mu to powiem
- Co powiesz? - Usłyszałam głos Deatha
- Nie twoja sprawa - Warknęłam nie mając ochoty na rozmowy. Wyszedł. Teraz układałam sobie w głowie słowa. Nic z tego. Zrezygnowana zabrałam kartkę i udałam się w stronę jaskini Jerome'go. Zostawiłam moją walentynkę na widoku. Planowałam obserwować go pod postacią wiatru. Pojawiłabym się lub odeszła. Nagle usłyszałam kroki. To Jerome. Od razu panika. W ostatniej chwili "rozpłynęłam się". Od razu zauważył liścik. Podniósł i zaczął czytać. - Angel? - Zawołał patrząc w górę słysząc szum wiatru podczas, gdy drzewa nie poruszały się. Teraz się wkopałam. Nie mogłam uciec. Pojawiłam się
- Cześć - Powiedziałam powoli opuszczając głowę. Zaraz miał powiedzieć, że to głupie, że mnie nie kocha. Tylko czekałam, a sekundy dłużyły się jak godziny. - Zaraz to powie - Pomyślałam, chociaż w rzeczywistości nie wiedziałam, jaka padnie odpowiedź.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz