czwartek, 26 lutego 2015

Od Taravii

Wojna. Wojna watah. Przelana krew. Przelane nadzieje. Brak delikatności. Istne piekło. To co zrozumiałam ze słowa ''Wojna''. Byłam naprawdę dobrze przygotowana. Sądzę że ta bitwa może być nawet dobra. Ha, głupi pomyślą co ja wygaduję. Tak naprawdę ta bitwa może złączyć wszystkie wilki z innych watah i uświadomić im że nikt nie jest sam na tym świecie. Każdy uboryka się ze swoim problemem, ale czy to jego sprawa? Tak, ale czasem wszystkiego samemu nie da się rozwiązać. Nic nie jest wtedy osobne i oddalone od naszych złych myśli. ZK naprawdę nas połączyło. Możemy stać naprzeciwko wrogom, co to bardzo niezwykła rzecz. Nie być samym - tylko walczyć do końca ale w grupie. Nikt nie jest tu sam. Nikt nie zostanie tutaj nie żywy. Na tym polu. Nie ze mną, nie teraz, i nigdy więcej. Dostałam niezłego ataku gniewu. Jednak, nie miałam żadnej broni. Trochę żałowałam że nic nie kupiłam, ale zmieniłam zdanie, popędziłam do sklepu i kupiłam kosę śmierci.
- Niezłe cacko - moje oczy się zaświeciły wśród burzy i wichury. 
Drzewa prawie się łamały, a deszcz nie dawał za wygraną. ''Jak się skończy wojna, słońce wyjdzie zza chmur''- pomyślałam. Pędziłam wśród walczących wilków. Czułam się trochę nieswojo i dziwnie. Z kosą w pysku biegłam przez kolejne strefy pola bitwy. Miałam pewien cel. Vapper nasza prawdziwa, biegała jak szalona z piłą łańcuchową. Powinna jej się przydać pomoc. 
- Stój!- krzyknęłam i ustałam przede mną, a ona schowała piłę.
- Rozumiem twój gniew... Masz tutaj swoją podróbkę. Ja bym się czuła tak jak ty, ale teraz pozwól mi, byś zrobiła to ze mną - popatrzyłam na nią stanowczo i przekręciłam łbem w pewną stronę, a na to Vapper.
- A dobrze... Wiem o co ci chodzi! To razem!- uśmiechnęła się, a ja chwyciłam jedną stronę kosy, a ona drugą. Oby dwie biegłyśmy na Vapper podróbkę i ciachnęłyśmy ją kosą. Wadera padła na ziemię i skręcała się z bólu.
- Nie lubię zabijać... Ale... Nie chcę byś biegała tak opętana. Teraz proszę, wykorzystaj broń mądrze- uśmiechnęłam się i pobiegłam dalej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz