piątek, 27 lutego 2015

Od Shero

Traciłem panowanie nad sobą. Widok wojny wyprowadzał mnie z równowagi. Przywoływał wspomnienia ze zdrady członka watahy, do której należałem. Przypominał o śmierci rodziców. Przypominał o Timedarku... moim zamordowanym przyjacielu. Przypominał o tym, jak bardzo źle się czułem po zabiciu wilka, który nas oszukał na korzyść najeźdźców. Chociaż tak dawno to się stało ciągle widywałem go w snach, a teraz... teraz... WOJNA. Więcej trupów, więcej krwi.... te wspomnienia... Strugi wody ściekały po moich bokach. Biegłem przez pole bitwy trzymając ródżkę zakupioną niedługo przed bitwą. Wystrzeliłem z niej magię w wilka wrogiej watahy. Zmieniłem się w smoka i przeleciałem w inne miejsce. Chyba mam problemy ze sobą. Zobaczyłem, jak wilk wbija nóż we wroga. Nagle stało się coś dziwnego. Poczułem jakby ktoś próbował mi wleźć do głowy. Stawiałem opór, ale nie wytrzymałem i w końcu poddałem się. Słyszałem kiedyś, że niektórzy w ten sposób potrafią przejąć nad kimś kontrolę, ale usłyszałem tylko ,,ODWRÓĆ SIĘ!". Wykonałem polecenie i w ostatniej chwili zablokowałem cios wilka, który chciał mnie zaatakować. Powaliłem go na ziemię i uciekłem dalej w wir wojny. Tłukłem po łapach wrogów przebiegając między nimi w celu pomocy atakowania innym naszym. Okropny widok... Niestety tak musi być... Podbiegłem do jakiegoś wilka z wrogiej watahy i uderzyłem go z całej siły. Muszę być ostrożny. Na wojnie wszystko jest możliwe. Później dowiedziałem się, że poraniłem waderę, a właściwie o imieniu Melani. Wzleciałem magią i uniknąłem kilku magicznych strzałów. Niestety ostatni wybił mi broń z łapy. Szybko zareagowałem, ale trudno było ją dostrzec wśród deszczu. Musiałem bardzo się pilnować. Zauważyłem, że zaczął mnie gonić jakiś wilk. Na szczęście w ostatnim momencie przed jego atakiem podniosłem różczkę i odparowałem cios. Nie zrobiłem napastnikowi krzywdy, ale za pomocą magii stworzyłem zasłonę dymną, która pozwoliła mi oddalić się. Dostrzegłem jakiś cień na pobliskiej skarpie. Wywnioskowałem, że to może być jakiś zamaskowany wróg. Wspiąłem się tam i już chciałem zaatakować, gdy usłyszałem:
-Nowa moda na atakowanie swoich?
-Co?-byłem zdezorientowany.
Przede mną pojawił się wilk z naszej watahy. W łapach trzymał łuk.
-Co tu robisz?-zapytałem pośpiesznie, bo widziałem go już u nas. Wilk nawet nie poruszył pyskiem, ale usłyszałem:
-Strzelam do wrogów i alarmuję naszych, jeśli ktoś chce ich zaatakować z zaskoczenia. Na razie nie mam dość sił, żeby walczyć z bliska, ale zaraz wrócę na dół.
-Ty nie ostrzegłeś?!
-Tak jakby... Idź już... Dam sobie radę sam... A jak zginę... może będzie mi lepiej...
Nie rozumiałem tych słów, ale posłuchałem i wróciłem na pole bitwy.Postanowiłem, że nie będę o tym rozmyślał... są rzeczy ważne... ale również istnieją ważniejsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz