piątek, 27 lutego 2015

Od Vapper

Byłam oparzona od kuli ognia Zuko. Bardzo mnie zaczęło szczypać całe ciało i pojawiły się w niektórych miejscach bąble.
- Tak reaguję od ognia - przegryzłam nerwowo wargę i poszłam w zaciszne miejsce. 
Nie powinnam opuszczać wojny, ale musiałam. Martwiłam się o mnie, chociaż że bąble jeszcze jawiły się na ciele, czułam się trochę lepiej. Ale musiałam jeszcze zostać by odpocząć, musiałam. Skryłam twarz w łapach i tak leżałam w cichym lesie. Lekko załkałam. Usłyszałam szelest i zwróciłam się do drzewa będącego niedaleko mnie.
- Jak chcesz mnie zabić nie żałuj - znowu schowałam głowę w łapach.
- Jak mógłbym zrobić to mojej księżniczce?- zza drzewa wyszedł Jeff.
- Przyszedłem tu za mną?- zapytałam.
- Tak... Widziałem jak Zuko trafił cię kulą... Boli jeszcze?- dopytał.
- Właśnie moja nieśmiertelność już działa...- wypuściłam nerwowo powietrze ustami.
- To o co tyle krzyku?- pomógł mi wstać.
- Bo jest taki kłopot... Dla ciebie... Dla mnie szczęście, ale dla ciebie... Pech...- westchnęłam.
- O co chodzi? - zapytał zdezorientowany.
- Chodzi o to, że... Jestem w ciąży!- krzyknęłam i zakryłam twarz łapami.
- Na..- naprawdę?- wydukał, nie wiedział co powiedzieć.
- Cieszę się, ale nie wiem czy będę... Dobrym ojcem...- przytulił mnie.
- Dobrze, że mnie przynajmniej nie zostawisz jak ostatnią szmatę w kącie - wytarłam łzy.
- Nie powinnaś brać udziału w wojnie! Mojemu szczenięciu może się coś stać! I to przez jakiś co ogniem rzucają!- warknął.
- Nie martw się... Kochany... Wiesz, że jestem nieśmiertelna... I tak będzie wszystko dobrze... Ale i tak... Nawet jak jestem nieśmiertelna coś może stać się szczenięciu... Ale będę już uważać - otarłam pot z czoła.
- Niech będzie... Porozmawiamy po wojnie - uśmiechnął się i mnie przytulił.
- Jeff! Vapper! - ktoś krzyknął z lasu.
Był to nasz Solaris. ''Co wy tu robicie?! Wojna jest!''- wyszeptał pod nosem.
- Już, przepraszamy...
- Vapper jest w ciąży, to jedyny problem - powiedział ze złością w duchu Jeff.
- To nie powinna walczyć!
- Wiem, ale to wczesny okres... Będę uważać - szepnęłam.
- Huh... Niech będzie... Ale ostrożność mimo wszystko - powiedział i wzbił się w powietrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz