Kurde, wojna, wojna i wojna. Kolejny męczący dzień. Powoli miałem dość, czekałem spokojnie pod drzewem kiedy wróg wróci ze szpitala. Podeszła do mnie Kaya.
- Jak sobie radzisz?- usiadła obok mnie.
- Nawet dobrze... Tylko, że tylko jednego wilka... Emmm ''zgrzmociłem'' - uśmiechnąłem się.
- Eee, tam... Dopiero teraz wracają, o patrz!- wskazała łapą na idące w drugiej strony pola wilki.
Niektórzy stanęli jak dęba i już na nich napierali.
- Niektórzy bardzo i to bardzo są waleczni - wstałem i obserwowałem walkę.
- Tak... Lepiej dajmy im by... ''Przestrzeni''. Jak tam wpadniesz mogą nawet ciebie staranowąc- zaśmiała się.
- Fakt... Ej, popatrz - kiwnąłem łbem.
Białej waderze- Savannie, co już raz dałem jej nauczkę udało się uciec i zmierzała w stronę lasu.
Spojrzałem na Kayę, a ona na mnie.
- ADVENTURE TIME!- krzyknąłem i poszedłem z Kayą za waderą.
Skradaliśmy się za nią krok w krok. Potem zniknęła nam z oczu.
- Gdzie ona się podziała?- rozejrzała się w okół Kaya.
- Może udaje gdzieś latawca?- zapytałem.
- Eee... Bardziej ''normalna'' czynność...- westchnęła.
- I tak, chodź... Poszukajmy jej... Może już stado najaranych gniewem wilków ją dopadło - ruszyłem dalej.
***
- A pamiętasz... Kiedy byliśmy w tej dżungli i nam się nudziło?- zaśmiała się Kaya.
- A niby co?- zdmuchnąłem grzywkę z twarzy.
- Taki świat nasz,
że wrogowie śmieją się prosto w twarz
Odbierają czego nie da się dać
łupią chwile utracone - zaśpiewała i wskazała na odcisk łapy - odcisk wrogiej alfy.
- Zamiana ról
Ma nauczka w moment zada im ból
Zadam cios i spojrze jak lecą w dół
Spłoną na stosie obsesjii - dośpiewałem i wskazałem w stronę jakieś nory. Odciski łap właśnie do niej prowadziły. Weszliśmy do niej, było tam dużo miejsca. Jak w luksusowej jaskini.
- A może tu oni się chowają, skurczybyki - parsknęła Kaya.
- Biegnij co tchu, wypatruj przewagi
Zapłacisz do cna, gdy Ci wolność da! - zaśpiewała. Naszym oczom ukazało się wielkie zwężenie... Ale nie byle jakie. było tam pełno dziur! Jakby tam kopało setki olbrzymich kretów! Dziur było niezliczenie wiele, niektóre były aż pionowe, niektóre spadały prosto w dół, tak jak winda do piekła. Nagle przy jednej z dziur zobaczyliśmy biały ogon.
- Łap ją!- krzyknęła Kay.
- Piekło będzie za twym progiem
Zapłacisz do łez
Karm się złem tym, którym nas
Wkopałeś po kres - zaczęliśmy ja gonić. Kaya została w jednym otworze, czekając na uciekinierkę.
- Tutaj - zaśmiała się, gdy wadera chciała wyjść wyjściem w którym ona stała.
Bawiliśmy się tak cały czas z zmęczoną ją waderą z wrogiej watahy, ale nam zabawy w chowanego jeszcze nie wystraczało.
- Wieczne dni, pełne potępienia
Już po wieczność twą
Drzwi do zamku d'lf
Już otwarte są - zaśpiewała Kaya.
- A co zamek d'lf?- zapytałem.
- Nie mam pojęcia, taka piosenka przygotowana do sytuacji.
Wadera, bardzo przestraszona uciekła z nory. Wtedy Kaya rzuciła w nią maną swojej magii.
- Twoja kolej!- krzyknęła Kaya do mnie.
- Dobrze więc...- i rzuciłem w nią swoją maną.
Obydwa strzały trafiły.
- Kaya... Mam pytanie i jestem troche zdegustowany...
- Tak?
- Czemu twoja mana jest niebieska a moja czerwona?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz