-Dobrze więc-powiedziałem celowo tak, by w umyśle Lumii zadźwięczało echo.
Po tym odwróciłem się i pobiegłem, nie patrząc nawet gdzie. Nie wiem jak długo biegłem, ale po jakimś czasie dotarłem do Lasu Widm. Nie zwracałem uwagi na to, że to miejsce zakazane. Lumia mnie nie kocha! Akurat się powoli ściemniało. I do tego zaczął padać deszcz. Nawet nie stworzyłem kulki światła... nie obchodziło mnie gdzie idę. Brnąłem w błocie. Po futrze spływały mi strugi deszczu, a po policzkach... piekące łzy. Spadały na ziemię wraz z kroplami zimnej wody. Z trudem stawiałem kolejne kroki, zęby same mi się zacisnęły. W końcu upadłem na ziemię porośniętą mchem. Myśli kłębiły mi się w głowie. Z trudem trochę uporządkowałem ten chaos. Było mi słono, kwaśno, gorzko... jakaś szkaradna mieszanina uczuć mną miotała. Chęć życia? NIE! Chęć śmierci. Chociaż miałem zamknięte oczy, to cały czas widziałem Lumię. Jak to w ogóle możliwe? Nie jestem sobą, pomyślałem. Jeszcze dla żadnej wadery tak nie straciłem głowy. A ona... ona.... Nie mogłem nawet w głowie ubrać tego w słowa. Jestem w watasze... jest tu wszystko czego wilk chce..., a ja i tak mam już dość wszystkiego, wrzasnąłem do siebie w myślach. Przed oczami jeszcze dostrzegłem kilka epizodów z mojego życia. W jednym był ojciec, który powiedział mi niegdyś ,,Nie daj się zwieść miłości... nie wybieraj spontanicznie...Dobrze poznaj najpierw waderę... I przede wszystkim nie trać głowy dla pierwszej lepszej". Na myśl o tych słowach podniosłem łeb i otworzyłem oczy. ,,Przepraszam ojcze!" wykrzyknąłem w głowie do rozgwieżdżonego nieba. Mój brat kiedyś wrócił do domu, a ja zostałem w podróży... teraz spędzam najgorsze w moim życiu walentynki. Jak tak leżałem w coraz zimniejszym błocie z mchem żałowałem, że w ogóle zdecydowałem się opuścić rodzinę...Fakt byliśmy sami... bez innych wilków, ale co ja sobie myślałem? Że w jakiejś watasze będzie lepiej?! Jak cały mój bok dotknął skały, którą odsłonił deszcz, nie wiedziałem co jest zimniejsze, czy ja czy ona. Ulewa nie ustępowała. Przygryzłem wargi i uciekłem w głąb siebie, by uniknąć bólu. Nie tylko fizycznego, ale przede wszystkim psychicznego.
<Lumia? Facet się załamał.... kochał cię>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz