To było okropne. Czekałem na skarpie, nad całą bitwą. Patrzyłem na wojnę, czując się bezradny na to co się dzieje w dole. Musiałem czekać, by zobaczyć znak iskry od Artemis'a, miałem powalić kilka wilków, które zajmowały się jednym w tym samym czasie. Ale, na razie tylko okrążali siebie i wymieniali srogie spojrzenia. W dole zobaczyłem też walczącą Sunset. Jest i tak jeszcze taka młoda i mogło jej się coś stać. Jednak, na pewno by się obraziła gdybym wziął ją tutaj na skarpę. Pewnie by chciała jeszcze walczyć i nie zostawiać ZK na polu bitwy. Chociaż że było o pięć razy więcej wilków niż każdy się spodziewał. Wataha miała albo spłynąć z tym deszczem, albo zwycięsko wygrać i wstawić słońce na to zachmurzone niebo. Rozkojarzyłem się w pewnej chwili. Zamknąłem oczy i dałem pozwolić by deszcz spływał po moim błękitnym futrze. Popatrzyłem w niebo. Bezkresne, prowadzące w wszechświat. Rozmyślając czegoś nie zauważyłem. W dole czerwony wilk popchnął Sunset, tak że ona toczyła się po ziemi i padła kilka metrów dalej, obolała. Wkurzyłem się bardzo. Nie mogłem wytrzymać co ten tyran jej zrobił. Moje oczy zostały pozbawione tęczówek i z szybkością błyskawicy, wzbiłem się w powietrze i uderzyłem wilka całą moją siłą w skrzydłach i w ciele. Przywaliłem go do drzewa. Kątem oka widziałam, że Sunset wstała i pobiegła w bezpieczne miejsce. Biedaczyna. Zauważyłem też, że to alfa wrogiej watahy.
- CO JEJ ZROBIŁEŚ?! MÓW?! CZY NAWET SZCZENIĄT NIE OSZCZĘDZASZ?!- krzyknąłem z wielkim echem w głosie. Tak zawsze mi się dzieje gdy jestem wkurzony i to bardzo wkurzony.
- Eee? Bo to wojna cukierku? - zaśmiał się szyderczo i zniknął pod postacią cienia.
- GDZIE SIĘ WYBIERASZ?!- znowu wrzasnąłem i pobiegłem za cieniem. Pogoniłem go do góry. Zmienił się w wilka i nie mógł dalej uciekać. Drogę zajmowała góra. Odwrócił się energicznie, przystawił głowę do ziemi, i zaczął warczeć.
- Nie martw się, jestem nieśmiertelny - rzuciłem podle.
- Ach... Tak... Nie wyparzony synek Octaviuska - zaśmiał się.
- Naprawdę? Tak sądzisz? A czy nie wiesz KIM byłem zanim się tu znalazłem?! Czy wiesz gdzie byłem przez całe miesiące?! Czy ty w ogóle zdajesz sobie do czynienia z kim musisz tu walczyć? - podchodziłem do niego powoli. Stawałem się coraz wyższy, i moje futro zrobiło się czarne. Wziąłem z ziemi jego kosę i chwyciłem za pomocą magii.
- Tą moc co posiadają niektórzy jest zaledwie jego odłamkiem. To nic w porównaniu Z MOCAMI Z KTÓRYMI JA SIĘ URODZIŁEM - rzuciłem energicznie kosę na ziemię.
- Nie zbliżaj się!- nagle rzucił we mnie maną.
Ja zatrzymałem jego manę. Zmieniłem się w całości z tego gniewu w Nigtwolf Moon'a.
- CZY SĄDZISZ ŻE OBCUJESZ ŻE STRACHEM!? POKAŻĘ CI JEGO PRAWDZIWE OBLICZE - krzyknąłem i już chciałem mu dać mocnego opętania, ale Solaris skoczył na mnie i krzyknął:
- WATAHA CIĘ POTRZEBUJĘ PANIE MAJSTER - przyłożył łapę do mojego karku.
Warknąłem na basiora i wznieśliśmy się w powietrze. Z góry rzuciłem mocą w brązowego wilka w czerwonym ubraniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz