Nasze,, randewu" było.... Właściwie to nie potrafię tego określić.
Zasnęliśmy pod gołym niebem.
*****************
Ptaki śpiewały,a słońce wschodziło. Obudziłam się obok Solarisa.
Byliśmy przytuleni do siebie i otulaliśmy się nawzajem skrzydłami.
Szturchnęłam go.
-Wstawaj-syknęłam.
-Facet potrzebuje motywacji żeby wstać-mruknął.
-Takiego rodzaju motywacja nie sprawi,że wstanie.
Wiedziałam o co mu chodzi. Po chwili się poddałam i cmoknęłam go w
usta.
-Dostałeś swoją motywację. Wstawaj leniu.
Uśmiechnął się tylko. Szturchnęłam go jeszcze kilka razy,ale nic
sobie z tego nie zrobił. Ugryzłam go w ucho. Otworzył oczy.
-Au. Dobra wstaję-powiedział i przeciągnął się.
<Solciu sorr za brutalność XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz