piątek, 27 lutego 2015

Od Ariana

Czaiłem się od samego początku na wilka. Podróbę Artemis'a. Niezwykle wkurzony, czekałem jak wilk, zmieni położenie w miejscu skąd mogę szybko wybiec i skoczyć na niego, bez najmniejszych obaw. Vapper akurat wymęczyła podróbę Solaris'a i podeszła do skarpy. Na to, zauważyłem moją wyczekiwaną podróbę. Artemis, z wrogiej watahy. Był identyczny co mnie to jeszcze bardziej wnerwiało. Nie mogłem się powstrzymać, by tak na niego wskoczyć i wbić mu kosę śmierci w plecy. Tak też zrobiłem. Wskoczyłem na szkaradną kopię i uderzyłem go moją kosą. Była to rana cięta, na całym niemalże grzbiecie. Chyba mocniej go walnąć nie mogłem. Aż się zgiął w pół z bólu i wbił się w krzaki.
- Poczekaj!- syknąłem i uderzyłem go magią.
Leżał zwinięty w krzaku i schował pysk w łapach.
- Teraz, niech cię kto inny wykończy - uśmiechnąłem się podle.
Wróciłem na pole bitwy i zacząłem szukać ofiary. Rozglądając się, zobaczyłem Daisy która leżała zwinięta na polu, a nad nią stał Solaris podróba który chciał zadać jej cios. Wbiegłem pomiędzy ich i przerżnąłem cały bok, panu alfie- ''wielkim'' i ''potężnym''.
Wilk nie mógł chodzić z bólu i zabrali go do szpitala.
- Ojej... Dzięki Ar...- Daisy wstała.
- Nie ma sprawy, teraz tylko wytrwaj tę wojnę- uśmiechnąłem się do niej.
Pobiegłem wtedy w las, szukać kolejnych ofiar do ataku. Nikogo tam nie zastałem, ale nasz prawdziwy Artemis nagle wylądował przede mną.
- Dobrze, za dużo wilków na polu. Pójdź teraz do Nightshadow, zobaczyć czy radzi sobie ze szczeniakami... Mógł ktoś ją tam napaść...- przegryzł nerwowo wargę.
- Dobrze,- przerwał mi.
- Jeszcze jak możesz zostać ze szczeniakami przez jakiś czas... Night pali się do walki, a musi szczeniąt pilnować... Popilnujesz ich?- dopytał.
- Ja?... No dobrze... Nie jestem dobrą nianią, ale zobaczymy - rozeszliśmy się w swoje strony.
***
- Night, możesz iść na pole bitwy na jakiś czas. Ja szczeniąt popilnuję, rozkaz Artemis'a - wszedłem do jaskini.
Szczeniaki tam będące nastawiły uszy.
- Naprawdę, mam iść?- zapytała.
- Tak... Tobie może być trudniej sama tutaj szczeniąt dopilnować jak wszędzie czai się wróg. Ja tutaj zostanę - westchnąłem.
- Dobrze więc...- odwróciła się i wyszła z jaskini.
- Wracaj jak najszybciej!- krzyknąłem.
Teraz zostałem ja sam ze szczeniakami. Sądzę że będę musiał mieć oczy dookoła głowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz