Poszłam się ,,napić". Właściwie to też. Ale głownie to miałam zamiar iść do swojej jaskini,bo czułam się...No skrępowana. Poszłam nad pobliskiego strumyka. Napiłam się wody. Gdy w końcu ugasiłam pragnienie,usłyszałam dziwny dźwięk. Wszystko ucichło. Nagle zza drzew wyskoczył jakiś czarny gość. Jak jakiś ninja. Próbowałam walczyć,ale był zbyt szybki i silny. Związał mnie i zakneblował. Zawiesił na drzewie jakąś karteczkę,wziął mnie na plecy i zabrał mnie tam,gdzie obiecałam sobie już nigdy nie wracać. Służący związał mi oczy i gdzieś zaniósł. Znalazłam się w pokoju. Nie tym samym co ostatnim razem,bo bardziej przestronnym. I z....oknem!!! Niestety z kratami(co było bardzo oczywiste).Wtedy wszedł Sazan.
-Witaj kochanie-powiedział. Zrobiło mi się niedobrze.-Znowu się widzimy.
Nic nie mogłam powiedzieć. Może to i dobrze,bo byłyby to obelgi. Zrobił coś czego się nie spodziewałam. Uderzył mnie otwartą łapą z wystawiłonymi pazurami w twarz. Zostawił głębokie zadrapanie na policzku.
-To za to jak uciekłaś z tym chłoptasiem/syreną. Tym razem mi nie uciekniesz.
Rozwiązał mnie,zdjął knebel,wyszedł i zamknął drzwi na klucz. Rzuciłam się na łóżko,zanosząc się płaczem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz