- Naprawdę? - trochę się podeśmiałem w duchu i uśmiechnąłem lekko.
Wadera nie odpowiedziała, wyglądała jakby chciała zaraz zapaść się pod ziemię. Opuściła łeb i uszy i powoli się wycofała.
- Nie, czekaj! - krzyknąłem.
Już było za późno. Sunset uciekła i zniknęła w czeluściach lasu.
- Czemu się mnie jeszcze lękają? - westchnąłem i wzbiłem się w powietrze.
Byłem wysoko na niebie i patrzyłem gdzie mogłaby być wadera. Pikowałem po niebie już długo, nie zauważyłem jej. Mogła pobiec wszędzie, a tereny watahy były ogromne. O wiele więcej niż kiedy... ''Opuściłem'' ziemię. Zrezygnowałem z poszukiwania Sunset, jak się znajdzie to porozmawiam z nią... Wylądowałem w zielonym lesie. Patrząc na inne wilki w oddali myślałem gdzie się podziewa Shimmer. Usiadłem a wzgórzu i obserwowałem, nie zwracając niczyjej szczególnej uwagi. Nagle ktoś zaszedł mnie od tyłu. Zawsze przygotowany do ataku nagle wzbiłem się w powietrze. Za mną stała żółtowłosa. Jeszcze bardziej się zlękła i trochę skuliła.
- Ja tylko przyszłam się spytac... - dalej nie mogła dokończyć.
- Sunset, lubię cię. Szczenięta są dla mnie całym skarbem, sądzę że mnie zrozumiesz i to ci wystarczy. Gdyby wilki od urodzenia były dorosłe świat straciłby sens. Dlatego, tak kocham szczenięta, małe rozkoszne buzie bawiące się w promieniach słońca - objąłem ją skrzydłem.
<Sunset?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz