- Oczywiście!! – przytuliłam go najmocniej jak umiałam a przy tym jeszcze go pocałowałam.
Zarzucił mi na szyję piękny wisiorek.
- Dziękuję – wyszeptałam mu do ucha – Ale tu pięknie –
- Masz rację – dotknął nosem moje nosa.
Szliśmy tak przez różowy las w romantycznym milczeniu a różowe liście spadały na ziemię. Nie wierzyłam że znajdę basiora mego życia aż w końcu się udało. Ja, Ronin i las zakochanych. Nigdy nie darzyłam tak dużego uczucia... Śliczny wisiorek dumnie zwisał na mojej szyi, zarzuciłam swój ogon na jego i tak szliśmy. Nawet nie czułam jak się zrobiło ciemno, zatrzymałam się i patrzyłam w księżyc a on usiadł koło mnie i również przyglądał się pełni.
- Wiesz co? Chodź na chwilkę – pobiegłam w stronę jeziora a on za mną. Gdy dobiegliśmy on się spytał:
- Po co tu biegliśmy? –
- Zobaczysz – uśmiechnęłam się i złapałam go za łapę a drugą łapą zamroziłam jezioro. Szybkim ruchem ,,narysowałam’’ w powietrzu serce i dałam łapkę do góry a z zamarzniętego jeziora wyfrunęło serce z naszymi imionami pod spodem. Strasznie trudno było to utrzymać w powietrzu ale on był zachwycony a o to mi chodziło. Wtedy podniósł swój kij i dał poblask lodowemu sercu. Patrzyliśmy się na nasze dzieło z podziwem ale już brakowało mi siły i uderzyłam łapą o ziemię a serce się rozbiło tworząc coś w stylu gradu. Na szczęście jezioro było niedaleko naszej jaskini więc szybko do niej dotarliśmy.
- Kocham Cię – powiedział
- Nie, ja Cię bardziej – puściłam mu oczko a on zbliżył się do mnie i zaczęliśmy się całować a później było to na co czekałam bardzo długo..
* * *
Gdy rano wstałam nie wierzyłam co się stało. W końcu moje marzenie się spełniło. Miałam wspaniałego partnera z którym straciłam dziewictwo. Popatrzyłam na Ronina i cmoknęłam go i wyszłam z jaskini. Oczywiście jeszcze zarzuciłam na szyję piękny wisior.
- Cześć Octavius – szłam jak konik który kłusował – Jak tam? – zatrzymałam się przed nim
- Witaj Biała. Cieszy mnie że jesteś już zdrowa. O, jaki ładny wisiorek – dotknął go łapą
- Dziękuję. Dostałam od Ronina –
- Na zaręczyny? –
- Yup –
- To życzę wam dużo szczęścia – uśmiechnął się
- Heh, dzięki. A ja tobie z Angellą –
- Dobra ja już lecę – powiedział Octavius odlatując a w tym samym momencie pojawił się Ronin
- Witaj – cmoknął mnie
- Jak się spało? –
- Lepiej niż kiedykolwiek – podrapał się w ucho – Chodź na chwilę –
- Gdzie idziemy? – w moich oczach pojawiły się ,,iskierki’’
- Zobaczysz – wymruczał.
Szliśmy tak aż w końcu domyśliłam się gdzie idziemy ale nic nie mówiłam. Gdy doszliśmy przed budynek restauracji liznęłam go w pyszczek
- Chodź – znów zawiesił swój ogon na mój
Zasiedliśmy do stolika a kerner nie pytając się przyniósł nam pieczeń z indyka, sok pomarańczowy dla mnie i colę dla Ronina
- Oj Ronin.. nie musiałeś ale skąd wiedziałeś że lubię pomarańcze? –
- Przeczucie – uśmiechnął się
Zaczęliśmy jeść patrząc sobie w oczy. Pieczeń była przepyszna nie mówiąc już o tym świeżo wyciskanym soku. Po udanym śniadanio/obiedzie powoli szliśmy do jaskini ,,trzymając się za ogony’’
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz