Wbiegliśmy w krzaki, a niedźwiedź przebiegł.- Jeszcze, raz czy tu z nim robiłeś!?- krzyknęła wadera.
- Nooo, właściwie nie bawiłem - odpowiedział po chwili namysłu.
- Czyli?- zawarczała.
- Miałem zdobyć włos niedźwiedzia do zrobienia mikstury - wyciągnąłem zza pleców małą ampułkę z napojem.
- A po co ci to gó****?- zaśmiała się.
- Eliksir zmiany wyglądu - westchnąłem.
- A po co ci?- przekręciła oczyma.
- No, do zmiany wyglądu - kolejny raz westchnąłem.
- Co tak cały czas wdychasz?- oburzyła się.
- Bo, wdycham - toczyliśmy bitwę na wzrok.
Graliśmy w bitwę, przez kilka chwil. Wadera odwróciła się.
- Nie mam ochoty toczyć bitwy na wzrok, z takim przygłupem który bawi się niedźwiedziami - warknęła.
- Nie bawiłem się z nim, tylko podwałem mu przynętę by poszedł za mną - odpowiedziałem.
- PRZYNĘTĘ?!- krzyknęła.
- Tak, a co?- nie byłem niczego świadom.
- Nie mów, że jeszcze ją masz! - przyłożyła łapę to twarzy.
- Aaaa! - wypuściłem z łap zapach wabiący niedźwiedzie.
- Choć, zanim pan grizzly wróci - zawróciła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz