Oczekiwałam na lekcje. Siedziałam w pustej i przytulnej sali czekając na uczniów i dzwonek na lekcje. Przekartkowywałam książki, zastanawiając się nad sprawdzianem z czarnej magii i zaklęć. Był to najtrudniejszy,bez wątpienia przedmiot ale też lubiany. Nic nie znalazłam. Wzleciałam nad ławkę i do sufitu przyczepiłam zrobione przez szczeniaki śnieżynki śniegu. Nie roztopiły się, gdyż są pod wpływem zaklęcia. Nitką przywiązałam ich kilka. Nagle dzwonek zawył nieznośnie i szczeniaki wpadły do sali. Przestraszyłam się trochę i rozbolał mnie brzuch.
- Dzień Dobry - szczenięta wstały przy podłużnych ławkach i skinęły głową.
- Witam - oświadczyłam i otworzyłam księgę zaklęć.
- Proszę otworzyć podręcznik na stronie sto pięćdziesiątej siódmej - powiedziałam głośno.
***
Tego dnia wracałam z waderkami do domu.
- Mamo, nauczyłam się nowych chwytów z tańca !- uśmiechnęła się Deushess.
- A ja mam rekord, ułożenia domku z kart. 15-metrowego w 000.001 sekundę!- zawyła Lizzie.
- A ty Raven?- spojrzałam na czarną waderę.
- Ja? Dużo się rzeczy nauczyłam, na przykład jak omamić kogoś...- westchnęła.
- Raven...Przykro mi - współczułam jej.
Przyszła królowa wahała się. Nie chciała poprowadzić swego przeznaczenia.
***
W domu jak zwykle odpoczywałam i szłam na polowanie. Des wracał zawsze wieczorem z nowymi przygodami w kosmicznych krainach. Kochałam go. Był jedynym, jednym który bardzo mnie kochał. Kiedyś nikt na mnie nie zwracał uwagi! A gdy o poznałam wszystko się zmieniło. Wstałam nagle od stołu i poszłam na dwór.Brzuch mnie strasznie bolał. Zdecydowałam iść do lekarza, smoka Zed'a.
- Hmm...Pani jest w ciąży - oświadczył szybko.
- Ja? Ale mam już trójkę szczeniąt i...- przerwał mi Des.
- TO FANTASTYCZNIE!- krzyknął.
Uśmiechnęłam się. Miał rację, taka nowina rzadko się zdarza. Teraz mogłam czekać na kolejne szczenię i towarzysza zabaw moich córek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz