To co on powiedział było kochane. Czułam się przy nim bezpieczniej niż przy mojej starej rodzinie.
- Też Cię kocham – wyciągnęłam do niego łapkę a on ją wziął i przyłożył sobie do pyszczka i powoli zbliżał się do mojego pyszczka gdy nagle wszedł jakiś smok
- Nie chcę wam przeszkadzać ale mam wyniki testów – powiedział smok a Ronin od razu do niego podszedł. Smok pokazał łapą na druk a na twarzy Ronina pojawił się lekki uśmiech
- I co..? – spytałam
- Będzie dobrze. Zostanę tu z tobą jeszcze przez kilka dni a później możliwe że wyjdziesz z tego cała i zdrowa –
Czułam ból. Wielki ból ale gdy widziałam Ronina nie interesowało mnie to. Ważne że był przy mnie i że mnie kochał. To się dla mnie najbardziej liczyło.
- Jest już późno.. Musisz iść spać aby odzyskać siły – powiedział opiekuńczo Ronin i liznął mnie w policzek ja się uśmiechnęłam i zamknęłam oczy. Czułam jak głaszcze mnie po ramieniu.
* * *
Gdy rano wstałam rozglądnęłam się po pokoju ale nikogo tam nie było. Chciałam obrócić się na plecy ale nagle poczułam straszny ból że aż zaskomlałam. Basior błyskawiczne wszedł do pokoju.
- Biała, co się stało? – spytał przerażony
- Nie.. zapomniałam o tej głupiej ranie na plecach. Dlaczego to wszystko dla mnie robisz? –
- Bo mi na tobie zależy –
- Dziękuję –
Ronin nagle zrobił przerażoną minę
- Co się stało? – czułam jak coś mi cieknie z buzi. Swoją osłabioną łapą dotknęłam pyszczka. Na mojej łapie była krew
- Poczekaj już biegnę po Zed’a – powiedział wybiegając z pokoju
Po około 10 sekundach przyszedł Ronin razem z smokiem a ten szybko wstrzyknął mi coś ze strzykawki.
- Mogła nastąpić infekcja. Trzeba zbadać jej krew –
- Nie martw się będzie dobrze – powiedział do mnie Ronin
Zed poczekał 15 minut, i zaczął pobierać mi krew. Patrzyłam jak czerwony płyn przelewa się do strzykawki.
Tak minął dzień na patrzeniu się w sufit i na Ronina. Mój stan się polepszał ale z tym krwawieniem z pyska był problem.
- Mam wyniki – odrzekł Zed – Biała ma infekcję ale po zażyciu tabletek polepszy jej się – Dał Roninowi tabletki a ten podał je mi – i jeśli dziś Biała wstanie jutro może opuścić szpital – na koniec się uśmiechnął.
Zażyłam tabletki i powoli schodziłam z łóżka z pomocą Ronina aż w końcu sama utrzymałam się na łapach. Trochę się trzęsłam ale dałam radę iść.
- Jeszcze ta noc i pójdziemy do domu – uśmiechnął się
- Wreszcie.. – pocałowałam go
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz