niedziela, 23 listopada 2014

Od Ronina ''Klątwa Nocy cz 7'' (cd.Biała)

Obudziłem się w dziwnym miejscu. Otworzyłem zaspane oczy. Znajdowałem się na...Jeziorze! Na tym jeziorze na którym...Właśnie...Umarłem?...Podrapałem się po głowie. Obok mnie leżał kij. Wziąłem go w łapy i westchnąłem. Ale zaraz...ŁAPY?! To nie były łapy. Były to ręce. Przestraszyłem się i wypuściłem kij z rąk.
- Gdzie, jest Biała, i gdzie ja sam jestem?!- cały czas po głowie biegały mi różne myśli.
Wyglądałem teraz tak :
Byłem zdziwiony i zdezorientowany.
Zobaczyłem nagle dym. Był to dym wydostający się z komina. Poleciałem w jego kierunku. Odzyskałem swoje moce! Było świetnie, ale nadal się martwiłem o Białą. Gdzie mogła być i sam ja? Za wielkimi sosnami zauważyłem duży ludzki dom. Ach, tak. Ludzie jakby zobaczyli ''człowieka'', który lata nie było by za fajnie. Nie zwracałem na siebie żadnej uwagi. Nagle z domu wyszedł pewien facet. Wszedł do samochodu i odjechał. Przecież byłem na podwórzu! Musiał mnie zobaczyć...Chyba że był ślepy...Ale trudno. Podleciałem niezauważony do okna. Wskoczyłem na parapet okna i zajrzałem do środka. We wnętrzu pokoju było bardzo przytulnie. Drewniane łóżko i inne piękne ręcznie robione rzeczy. Przy biurku siedziała pewna dziewczyna i brązowych włosach. Pisała coś w zeszycie. Na ścianie były...MOJE ZDJĘCIA!
Wyglądałem, tak jak widziałem siebie w ''zwoju''. Uchyliłem okiennice i wślizgnąłem się do środka.
- Elizabeth?...Czy ty jesteś moją siostrą?!- wykrztusiłem.
Dziewczyna obejrzała się i podeszła do okna i je zamknęła. NIE WIDZIAŁA MNIE! Stałem na środku pokoju, cały czas przed nią stawałem, nic! Krzyczałem, do niej nic nie słyszała.
- Elizabeth!- ktoś krzyknął ze schodów.
Do pokoju weszła pani o pomarańczowych włosach.
- Tak, mamo?- zapytała siostra.
- Chodź, zaraz będzie obiad - wyszła z pokoju.
Moje oczy niemalże zalały się łzami. Była to moja rodzina, a nikt mnie nie widział. Nie wiedzialem dlaczego! Czemu takie coś mnie dobiegało?! Zniechęcony podszedłem ostatni raz do dziewczyny. Bazgrała coś w zeszycie, patrząc w inną stronę. To na nic. Elizabeth nagle wstała, to co się stało mną wstrząsneło. Siostra PRZENIKNĘŁA przede mnie! Byłem jak duch! Nie widziała mnie, i nie słyszała. Ale przecież jako wilk, na pewno by mnie widziała! Biała mnie jako wilk widzi i jako teraźniejsza postać.
Spojrzała na moje zdjęcia wiszące nad łóżkiem i przetarła je szmatką.
- Dziękuję Jack - uśmiechnęła się lekko, nawet nie wiem z jakiego powodu.
A właśnie! Przecież moim ''magicznym'' teraz kijem, odepchnąłem ją od trzeszczącego pod nami jeziora. Ona żyje. Była szczęśliwa. Wyszedłem przez okno, ponownie je otwierając. Eli ponownie je zamknęła. Nie mogłem jakoś odchodzić od okna. Jakoś...Moje serce nie wytrzymywało. Dotknąłem dłonią okna. Na oknie pojawiały się kwiatki rzeźbione z lodu. Elizabeth odskoczyła od biurka i dotknęła tej samej szyby. Otworzyła szeroko usta.
- Jack?! - uśmiechnęła się szeroko.
Widziała mnie? Nie...Nie wiedziałem o co chodzi.
- Jack. Jack Frost, te nowinki są prawdą!- krzyknęła.
- Chłopiec, który uratował swoją siostrę przed wpadnięciem do mroźnego jeziora, umarł sam. W nocy wydostał się z lodowej kry i pod przeznaczeniem księżyca zmienił się wilka. Potrafi przemieniać się w człowieka, ale tylko nie jego rodzina widzi go jako prawdziwego człowieka. To prawda!- krzyknęła jeszcze głośniej. 
Czyli...To tak!Wiedziałem o co tak naprawdę chodzi. Dziewczyna zwołała wszystkich do pokoju, wszyscy widzieli pietrzące się po oknie moje ''szronowe'' kwiatki.
- Jack!- krzyczeli wszyscy.
Wparowałem przez okno i wpatrywałem się w moją mamę, siostrę i czterech braci. Nie widzieli mnie ale, patrzyli na otwierające się okno.
- Wierzę, teraz że to prawda!- powiedział jeden mój brat.
Nagle...Stałem się widzialny! Wszyscy mnie zaczęli całować i ściskać. 
***
Wytłumaczyliśmy sobie wszystko. Nikt mnie nie widzi, który nie uwierzy w moją historię. Teraz miałem siostrę, rodzinę. Cieszyłem się.
- Wiem, że byłeś pod życiem wilka. Na pewno masz swoich przyjaciół. Możesz nasz odwiedzać, ale nikomu ani słowa!- powiedział ojciec. Wyleciałem z moim kijem przez okno i zacząłem rzucać śnieżki w drzewo. Ustałem na środku podwórza i uderzyłem z nie z całą siłą kijem. Na podwórzu ''wymalował'' się znak ogromnej śnieżki. Zza drzewem zobaczyłem jakąś postać. Wzleciałem nad drzewo i zobaczyłem pewną dziewczynę.
- Biała?- zapytałem szybko.
<Biała?hmmm...Wyglądasz chyba jak Elsa xD>



1 komentarz:

  1. Skąd wiedziałaś że Biała zmienia się w ,,Elze''? :P Ale trafiłaś xD *piątka*

    OdpowiedzUsuń