- Co wy tu do cholerki wyprawiacie?!- krzyknął opanowanym głosem.
- My...- popatrzyłem szybko na Białą.
- My...Bawimy się -- usmiechnęła się.
- To dobrze, ale następnym razem nie wjeżdżajcie we mnie - zniknął nam z oczu.
- Biała, poczekaj! Nie możesz tego ciągnąć...Pomogę - wskoczyłem w zaprzęg.
Chciałem zacząć już je ciągnąć, ale to na marne. Śmiesznie ślizgałem się po lodzie. Biała przyglądała mi się ze śmiechem.
- Marionetko, lepiej że ja to zrobię - popatrzyła na swoje obolałe łapy.
- Naprawdę? - wsiadłem w powrotem do sań.
- Tak. A teraz, gdzie jedziemy?- popędziła kilkanaście metrów.
- Za wschodnimi górami co powiem - oznajmiłem szybko.
***
Jakoś przelecieliśmy wschodnie góry.
- Biała... To nie tak jak myślisz...Ja nawet nie dokładnie pamiętam gdzie znalazłem kij...Bo, widzisz... Ja byłem człowiekiem. Kiedyś nie wiem kiedy wyłoniłem się z pod grubej warstwy lodu na pewnym jeziorze. Byłem pod postacią człowieka. Nie wiedziałem kim kiedyś byłem, niemożliwe było po prostu wyłonienie się z pośród zimnego lodu. Ale trudno. Zacząłem latać i mieć różne inne moce. Podniosłem pewny kij, który był obok jeziora i dotknąłem go o drzewo. Nagle na drzewie pojawiały się ''śnieżynki'' ze szronu. Wtedy zmieniłem się w wilka. Potem, mój wróg przełamał kij na pół. Nie wierzyłem w siebie i leżałem czekając na śmierć. Coś szepnęło mi jakby do ucha i przyłożyłem dwa złamane końce kija. Pewna moc je połączyła. Od tego czasu wiem że źródłem mojej mocy nie był nadzwyczajny magiczny kij, ale sam ja. Nie wiem, gdzie to było...Gdzie wtedy jakby ożyłem z jeziora...Nie pamiętam - wyszeptałem, ale wystarczająco głośno by Biała usłyszała co mówię.
Nagle koło nas pojawił się malutki pół-człowiek pół-koliber co go kiedyś spotkałem. Trzymał w małych rączkach zwój z moim wizerunkiem, tylko o brązowych włosach (jako człowiek).
- A co to za istotka?- zapytała Biała.
- Pół- człowiek pół- koliber - powiedziałem cicho by go nie spłoszyć.
Były to stworzenia bardzo płochliwe. Człowieczek podał mi zwój i pokiwał głowką.
- Mówi chyba że masz to rozwinąć - spojrzała na mnie.
Westchnąłem i odwinąłem zwój. Zaświeciło się tylko złote światło. Widziałem jakiegoś, chłopaka o brązowych włosach. To byłem ja! Widziałem, jak chłopak był lubiany we wiosce. Miał czterech ludzkich braci i jedną siostrę. Bawili się świetnie, przy ognisku ze przyjaciółmi. Moje inne ''ja'' lubiło wiele osób, biegali koło mnie i się śmiali. Byłem uwielbiany, widocznie. Zobaczyłem siostrę, o takim samym kolorze włosów co mam ja. Wzięliśmy łyżwy i poszliśmy nad jezioro...Z którego się wyłoniłem później! Ale obserwowałem dalej. Zacząłem z młodszą siostrą pięknie jeździć po lodzie, gdy coś zatrzeszczało pod nami.
- Jack...Boję się - wykrztusiła dziewczynka.
- Nie martw się Elizabeth. Nie bój się, patrz!- powiedziałem ''niby'' ja i próbowałem rozśmieszyć dziewczynkę.
Stała nadal nieruchomo na lodzie. Nagle podniosłem patyk obok. Uderzyłem nim lekko dziewczynkę, odślizgała się dalej, ale pode mną zarwał się lód.
- Jack!- słyszałem głuchy odgłos dziewczynki.
Obudziłem się jakby. Wypuścilem zwój na ziemię i przestraszony popatrzyłem na Białą i kolibra- człowieka.
- Ronin...?- zaniepokoila się Biała.
- Jestem Jack...Nazywam się Jack - zaniemówiłem.
Koliber , zniknął a ja opowiedziałem Białej całą historię.
- Czyli...Umarłeś i jakoś zmartwychwstałeś?!- nie dowierzała.
- Nie wiem...Ale widziałem wtedy księżyc. Na nim widniał napis ''Masz przeznaczenie''.
<Biała?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz