jej nie znalazłem. Może nie żyje?,pytałem siebie. Nie! Musi
żyć!,odpowiadałem sobie. Tak więc,nie poddawałem się. Ciągle mam
nadzieję. Na znalezienie swojej rodziny,jak i założenie własnej.
Biegłem dalej,zamyślony,aż tu nagle... Wpadłem na jakiegoś basiora.
-Ktoś ty?-spytałem złowrogo.
Nigdy nie ufałem obcym. I nie będę. Jestem pewien,że uczyła mnie tego
matka.
-Au-odparł.-Jestem Octavius,a ty?
-Bloodspill-rzekłem i już miałem odejść.
-Poczekaj!-krzyknął za mną.-Szukasz może watahy? Może dołączysz do
mojej?
Czemu by nie? Może tam znajdę rodzinę?,pytał jakiś głos w mojej
głowie.
-Tak-zgodziłem się.-Ale...Nic nie wiem o życiu w watasze. Zawsze byłem
samotnikiem.
-Ja ci wytłumaczę.
Jak obiecał tak zrobił.
<Octavius?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz