- Świat się chyba nie zawali.- powiedziałam do siebie. Przecież tylko dołączyłam do watahy, a nie zrobiłam wielki grzech. Popatrzyłam w górę. Wiatr szumiał między konarami drzew. Wskoczyłam na pierwsze lepsze drzewo. Siadłam na nim i ogonem mocno się trzymałam gałęzi. Opadłam zwisając jak nietoperz. To było coś co ubóstwiam. Zazwyczaj większa ilość krwi zlatuje mi do głowy, ale cóż. Wisiałam tak dopóki coś mi tego nie zakłóciło. Otworzyłam oczy. Nie było nikogo a może bardziej nic. Pościłam się gałęzi i spadłam na ziemię. Pewnie i tak by się zaraz złamała pod moim ciężarem. Zaśmiałam się.Nagle za krzaków wybiegł jakiś wilk.
- Uciekaj!- zawołał. Przewróciłam tylko oczami. Jednak za nim biegł niedźwiedź.
- O ... - nie dokończyłam zdania tylko pobiegłam przed siebie. Widać, że był rozzłoszczony.
- Co ty mu zrobiłeś geniuszu.- warknęłam doganiając wilka.
- Bawiłem się.- powiedział patrząc za siebie. Genialny pomysł. Potrząsnęłam łbem. Tylko najwięksi za przeproszeniem idioci mogli by wymyślić coś takiego.
- Szybko.- powiedział wilk. Niedźwiedź był dosyć blisko.
- Szybko.- przedrzeźniałam go - Nie s*** żarem!.- warknęłam i stuknęłam wilka. Poleciał w krzaki a ja uczyniłam to samo.
< Ktoś znowu dokończy? ._.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz