Ciągnąłem swoją już nie żywą ofiarę gdy nagle poczułem zapach jakiejś watahy. Opuściłem ciało i podszedłem do terenów. Szczerze? Były piękne tereny, na których mogłyby żyć piękne stworzenia… Smaczne…
Podszedłem kawałek bliżej aby przyjrzeć się terenom. Stała tam Biała wadera.
- Hm…. Patrol naziemny – mruknąłem pod nosem. Było widać że jest niespokojna. Chyba wyczuwała moją obecność. Powoli się do niej skradałem aż w końcu wyczułem dobry moment, skoczyłem. Od razu wgryzłem się w kark wadery a ta ugięła się pod moim ciężarem. Jej krew spływała mi do buzi. Gdy już opadała na ziemie głośno zawyła. Nie minęło kilka sekund a przede mną stanął biały wilk. Wyglądał na silnego, w końcu można było powalczyć.
- Biała… - powiedział po czym spojrzał na mnie. Jego oczy były pełne nienawiści. Wyszczerzył kły i postawił sierść i szybko się na mnie rzucił. Złapał mnie za bark a ja go za łapę. Położyłem się na plecy i tylnymi łapami odpychnąłem go na skałę a ten rzucił się na mnie z większą siłą. Znów ugryzł mnie, ale tym razem ugryzł w plecy przy tym wyrywając mi dużo sierści. Po chwili zorientowałem się że on musi być Alfą, a w takim razie jest nieśmiertelny. Jedyną osobą która tu zginie to ja. Położyłem się na brzuch aby pokazać litość. Ten zatrzymał się przede mną pokazując kły.
- No i co teraz?! – warknął
- Przepraszam.. nie chciałem żeby tak wyszło – opuściłem uszy i merdałem delikatnie ogonem – Przebaczysz mi? – zrobiłem słodką minkę
- No.. zobaczę jeszcze – zrobił kwaśną minę i podał mi łapę żeby pomóc mi wstać – Wilk śmierci co? –
- Tak.. taki żywioł – podrapałem się po głowie – Jesteś alfą tej watahy? –
- Tak jestem, a co? –
- Czy mógłbym dołączyć?? –
- Możesz ale jest jeden warunek! Nie możesz nikogo zabić albo ja zabiję Ciebie – zjeżył się gdy to powiedział
- Daję słowo! Słowo wilka – Jego kąciki powoli poszły w górę
- Popatrz.. ta wadera którą zaatakowałeś, ma na imię ,,Biała’’ –
- Nie chciałem jej zrobić krzywdy – skłamałem uśmiechając się przy tym szatańsko
- Jak Cię zwą? –
- Jestem Jeff –
- Octavius. Pomórz mi ją wziąć – powiedział podnosząc ranną waderę a ja mu pomogłem. Czułem jej ciepłą krew ale nie mogłem jej tknąć…
W milczeniu doszliśmy do watahy.
- Tam jest twoja jaskinia – pokazał łapą – Potem Ci powiem o stanowiskach –
- Biała!! – Jakiś basior się odezwał – podszedł do niej i pogłaskał ją a później skierował na mnie wzrok. Był jeszcze gorszy od spojrzenia Octavius’a. Miał już na mnie skoczyć ale Alfa go zatrzymał. Warknął na mnie i poszedł z Octavius’em wyleczyć Białą. Na szczęście wilki śmierci się powoli regenerują.
Gdy szedłem do swojej nowej jaskini zauważyłem waderę. Na widok krwi z moich ran troszkę się zniesmaczyła ale i tak uśmiechnęła się do mnie a ja puściłem jej oczko i zrobiłem swój szatański uśmieszek.
<Vapper?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz