Przeniosłem się na bazary w Indiach. W okół chodziły tłumy wilków. Patrzyły na stragany, i kupowały dziwne przyprawy i smakołyki. Wilki te były wszystkie w brązowym kolorze futra i dziwnie patrzyły się na mnie. Byłem wśród nich jak czarna owca w okół białych. Prześlizgnąłem się przez tłum. Doszedłem do jednego straganu.- Czy to wasze słynne azjatyckie gruszki? - zapytałem , ale ich językiem.
- Tak, dorodne i słodkie - odpowiedział nieznany wilk.
- To po proszę trzy kilogramy - ziewnąłem.
Wilk zawinął mi do reklamówki gruszki i odleciałem do kolejnego straganu. Robili tam szaszłyki z warzyw. Wziąłem kilkadziesiąt sztuk. Jak Angella dobierze się do jedzenia pochłonie wszystko. Kupiłem jeszcze homara , dla urozmaicenia. Zmęczony wróciłem do jaskini i położyłem na talerzu obok Angelli, pełno szaszłyków, jeszcze gorących i kilka sztuk gruszek, a homara wrzuciłem na ogien.
<Angella?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz