Przechodziłem sobie ścieżką, aż nagle zobaczyłem smutną Angellę, siedzącą na olbrzymim głazie.
- Co się stało?- zapytałem.
- O Hej...- chciała szybko zmienić smutek w radość, ale jej się nie udało.
- Hmmm...- wzruszyłem barkami.
- Nic takiego - położyła łeb na przednich łapach.
- No weź...- uderzyłem ją lekko ramieniem.
- Będę, wesoła ale pod jednym warunkiem - uśmiechnęła się tajemniczo, a zarazem szyderczo.
- Słucham - przekręciłem łbem.
- Jak, weźmiesz mnie na spacer będę szczęśliwa - nastroszyła dumnie skrzydła.
- Amen - zażartowałem.
- To co z spacerem?- przerwała mi.
- Ale,że czo? To jednak nie żart?- wstałem na równe nogi.
- Nie...- mrugnęła do mnie.
- Aaaaa- puknąłem się kilka razy w czoło.
<Angella??>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz