czwartek, 27 listopada 2014

Od Octavius'a ''W dowodzie miłości...cz 8'' (cd.Angella)

Wszedłem na arenę i przyglądałem się smokowi. Nie był za duży. Miał około trzydzieści metrów, ale kiedyś uporałem się z pięćdziesięcio metrowym. Smok był zwinny, z gatunku Elentrosów. Kilka chwil i już chciał mnie dziabnąć, gdy wzleciałem w powietrze. Mogłem go od razu zabić, ale chciałem by widownia była...Hmm...''Podekstytowana''. Gdy byłem w powietrzu, wytworzyłem na niespodziankę moc, która nazywa sięm ''Słoneczna Pełnia''. mocno oślepiała. Chwila, i smok padł na ziemie, ale miał jeszcze dobry węch i słuch. Bez wzroku, szybko mnie wyczuł i zaczął mocno gryźć. Chciałem wykonać obrót o 180 stopni i oświecić smoka Blaskiem Heliosa, ale smok zrobił to czego nieoczekiwałem. Swą potężną łapą uderzył mnie w oko z dużą siłą. Padłem na ziemię, a moje oko bardzo krwawiło. Na szczęscie, tylko miałem widoczną bliznę olbrzymiego pazura. Smok powoli do mnie podchodził by mnie już schrupać, nagle obudziła się we mnie moc. Moc, śniegu! Ta która była we mnie najmniej rozwinięta. Wstałem i zamroziłem wielkiego smoka na wielką bryłę lodu. Potem wleciałem wysoko w powietrze i posłałem w smoka, strugę mocy. Lód się rozprysł na różne strony, a ja wygrałem bitwę.
<Angella?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz