czwartek, 5 lutego 2015

Od Artemis'a ''Powrót cz.7'' (cd.ktoś z rodzinki)

- Ja Cię też - przytuliłem ją mocno.
Obejrzałem się, wszyscy za mną mieli łzy w oczach, tak samo Solaris.
- Tak was długo nie widziałem. Wybaczycie mi? - teraz przytuliłem za jednym razem całą rodzinę.
Z miłym samopoczuciem, mama powiedziała:
- Tak, jesteśmy przecież rodziną. A rodzina to największy skarb.
***
W nocy leniuchowałem w mojej jaskini. Była ciemna, i mroczna, taka jaką lubiłem. Późno już było. Miliony gwiazd otaczający jasny i pełen błysku księżyc, lśniły i bawiły się w nieskończonej przestrzeni. Wyprężyłem grzbiet i wzleciałem w powietrze. Siedząc na pobliskiej chmurce rozglądałem się wokół patrząc na śpiące w jaskiniach wilki. Życzyłem ich słodkich i miłych słów, tak jak marzenia wręcz. Nie chciałem ich zamienić z koszmarami, nad którymi miałem kontrolę. Moje dziedziny ''dziwności'' są nieco dziwne. Lubię bardzo szczenięta, i moim marzeniem byłoby mieć jedno kochane dziecko. Szczenięta są czuła na słowa, małe, słodkie i bezbronne. Jednak na tym świecie jest naprawdę dużo niebezpieczeństw. Czemu miałyby być tu, w koszmarnym miejscu zamiast w ciepłym i niezwykle dobrym miejscu gdzie nic ich nie będzie trapić?
Od pokonania Nightwolf Moon'a czuję się źle. Wilki i towarzysze chowają głowy pod piach, tylko po to by nie spotkać się ze mną w oko w oko. Sądzą że moja czarna moc pozostała, i w każdej chwili mogę ją wykorzystać z powrotem. Jednak już nigdy tak nie zrobię. Nie chcę zostawiać mojego brata i przebywać samotnie na księżycu na kolejne miesiące i lata. Żałuję tego, ale cóż, nigdy mi tego nie wybaczą. Cudem by było przebaczenie. Czymś wielkim. Patrzyłem na tereny watahy. Cicho. Cisza przemierzająca siarczyste powietrze. To straszne że sam, musiałem stawić czoła swoim lękom i strachom będącym przy mnie od urodzenia. Zmienienie w moją złą postać jest dopiero początkiem. Już się urodziłem z diabolicznymi genami... A tak chcę być kochany nie tylko przez moją rodzinę, ale też przez wilki z watahy. By naprawdę, ujrzeli moje jasne światło. Moją dobroć jarzącą się w sercu. Dali mi szansę, ale nie sądzą że się zmienię. Nie lubili mnie i nigdy już nie polubią. W tym problem że jestem Strażnikiem Nocy. Koszmary, mroczne moce i sekretne straszne rytuały. Naprawdę to jest nieprawda. Ja tak samo mogę być jak mój brat. Tak samo mogę być oddany światłu, pokoju i słońcu. Ale... Lepiej dać sobie z tym spokój. Najważniejsze jest to że wróciłem, że nikt już nie będzie patrzył ze złością w profil na księżycowej pustyni. Na wilka bez uczuć i z sercem jak kamienny posąg.
- Chodźcie me dzieci
I pójdźcie za mną
Do ziemi zaczarowanej....
Chodźcie me dzieci,
to czas zabawy
Odwiedźcie mój ogród cienia... - zaśpiewałem i zleciałem w chmurki.
Lecąc nad terenami przypominałem sobie stare czasy... Jak byłem małym szczenięciem bawiącym się z kolegom Kaigy'm... Gdzie on teraz jest? Zawsze był samotnikiem, i na pewno już go tu nie ma... Latałem tak długo. Tyle wilków nie widziałem... A tak było mi ich brak.
<ktosiek?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz