-Nic ci nie jest? - zapytał ktoś obok mnie.
Rozejrzałam się, ale przez łzy miałam rozmazany wzrok i nic nie widziałam. Przetarłam oczy i zobaczyłam przed sobą dorosłego basiora. Miał bardzo ładne złoto-czarne futro i skrzydła w tym samym koloże. Wyglądał na ciekawego co ja tu robię.
-Nic ci nie jest? - powtórzył pytanie zaniepokojony moim milczeniem.
-Nic...Zostaw mnie samą - podciągnęłam wyżej kolana i ukryłam w nich pysk.
-Widzę, że jednak coś nie tak. Co się stało?
-Nie dasz mi spokoju?
-Chcę tylko wiedzieć dlaczego płaczesz.
-Wyrzucili mnie z watahy...
-Za co mieliby to zrobić?
-Nie chcę o tym mówić - znowu się rozpłakałam.
Basior podszedł do mnie i mnie przytulił. Chyba chciał mnie pocieszyć. Sama nie wiem, ale się nie opierałam.
-Hej, mała. Nie płacz. Jeżeli chcesz to możesz wstąpić do mojej Watahy Zorzy Polarnej.
-Ja, bym chciała...Ale nikt mnie nie zechce - powiedziałam łakając słone łzy.
-Ja cię chcę. Nie zostawię żadnego wilka w potrzebie. Nigdy.
-Naprawdę?
-Naprawdę. Jestem Solaris, alfa watahy. A ty?
-Sunset...Sunset Shimmer, ale mów mi Sun.
-Ile masz lat?
-Mam rok i sześć miesięcy.
-To jeszcze powinnaś chodzić so szkoły. Zaprowadzę cię na nasz teren dobra?
-Dobrze.
Przetarłam znowu oczy i ruszyłam za Solarisem
<Solaris?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz