-Mir! Mir, Mir - męczyłem go - ziemia do Miranda, Mirand! Miiraand zbudź się! MIRAND NO KURCZE WSTAWAJ!-krzyknąłem
-No co ty chceesz...-przeciągnął zaspany Mirand
-Teraz ja siedzę przy oknie! Wstawaj i się przesuń!-powiedziałem spoglądając dyskretnie na Elise
-Po co?-zapytał Mirand ale nagle zrozumiał, że chcę patrzeć na waderę-aaa rozumiem!
Wstałem, tak jak Mir ale musiałem szybko usiąść, bo Eglantine zrobiła minę w stylu "siadaj!". Usiadłem i patrzyłem przez szczelinę pomiędzy siedzeniami na Elise, ale szybko mi się to znudziło. Popatrzyłem przez okno, ale tam była tylko łąka... Okno było lekko otwarte.
-Wiesz co zawsze chciałem zrobić?-zapytałem Miranda
-Nie - powiedział zaspany z miną "odczep się", ale w swej uprzejmości zapytał - co?
-Wystawić głowę przez okno, otworzyć paszczę i puścić język w powietrze
-Tak robią psy!-oburzył się Mir
Nie słuchałem go i zrobiłem to co chciałem. Jednak to też nie było takie fajne. Wróciłem głową do autokaru. Zobaczyłem, że Lutin trzyma coś w łapach.
-Dobra, oddaje ci miejsce przy oknie. Wstawaj-powiedziałem
-Nie! Ty chciałeś siedzieć przy oknie więc SIEDŹ!
-No ale zmieniłem zdanie. Weź wstań
-Ostatni raz.
Ucieszyłem się i wstałem, tak jak Mirand. Zamieniliśmy się miejscami.
-Co tam masz?-zapytałem Lutina
-Błyszczący, swędzący proszek!-powiedział Lutin i obrócił się do tylnego siedzenia, na którym był Tsune.
Machał mu przed nosem foliową torebką z proszkiem.
-Co chcesz?-zapytał Lutina Tsune
-Patrz co mam!
-Co?
-Swędzący proszek! Do tego błyszczy.
-I do czego to ma ci służyć?
-Nasypie to dla jakiegoś nieszczęśnika we włosy.
-Dla jakiego nieszczęśnika?
-Jeszcze nie wiem. Normalnie to dla Aisuru ale uratował mi życie. Później na liście jesteś ty i Snow, ale jakoś dla was mi się nie chcę... Jest jeszcze Mirand, ale on mi niczego nie zrobił, a Gloire to mój brat.
-A dziewczyny?
-Dziewczyny?! A w sumie dobry pomysł.
Ta rozmowa mogła by trwać jeszcze godzinę, ale autokar już się zatrzymał.
-Najpierw wysiadają wadery, potem basiory!-oznajmiła Eglantine
Wszyscy wysiedli i od razu pobiegliśmy do samolotu. 10 minut spóźnienia! Oczywiście samolot jeszcze stał, ale nie mogliśmy zwlekać. W ostatniej chwili zajęliśmy miejsca w samolocie. To mój pierwszy raz latania samolotem, w ogóle latania. 3, 2, 1-Wystartowaliśmy!.
-Proszę pani...-powiedziałem dla Eglantine
-Tak?
-A ile my będziemy lecieć?
-Myślę, że jakieś 12 godzin. Może 13.
-O ja...-szepnąłem i usiadłem
Trochę się wierciłem, jadłem mięso-chrupki i oczywiście nudy...
-Mir co będziesz robił przez 12 godzin?-zapytałem Miranda
-Pośpię.
-A potem?
-Pośpię.
-A później?
-Pośpię.
-Będziesz ciągle spał?
-Słuchaj. Teraz jest nudno, nie ma nic do roboty a pomyśl - jak wieczorem będziemy w pokoju. Tylko ty, ja i Aisuru. Będziesz wtedy spał czy dobrze się bawił.
-O, to ja też śpię!
Obniżyłem siedzenie (tak, wiem) i zasnąłem. Obudziłem się i szturchnąłem Miranda.
-Ej Mir! Ile spałem?
-Jakieś 10 minut...-odpowiedział i zasnął
"10 minut?! Ja muszę spać 10 godzin!"-pomyślałem.
Odwróciłem się do Tsune.
-Tsune, masz coś na sen?
-A co ja diler?
-No...
-Mam. Ale co chcesz, syropki, tabletki czy mleko?
-To co najlepiej działa!
-To bierz mleko!
-Mleko mnie nie uśpi.
-Stary, to mleko jest starsze od ciebie. Sam się nim karmiłem jak byłem mały.
-FU. To ja podziękuje.
-No weź, spróbuj!
-Dobra, ile płace?
-10 MT.-odpowiedział
-10 MT za takie świństwo? Dam... hm.. 3 MT-powiedziałem
-8 MT-zaproponował
-4 MT-negocjacje trawy nadal
W końcu zapłaciłem mu 5 MT. Wypiłem mleko z obrzydzeniem.
-Nie czuje nic...-nie dokończyłem bo zasnąłem
Zadziałało! Obudziłem się po 11 godzinach. Do wylądowania zostało półgodziny. Szybko zleciało, wysiedliśmy z samolotu i czekaliśmy na swoje bagaże. Starsza Alpha Eglantine nam je podawała.
-Elise, Gloire, Lutin, Tsune-mówiła podając-Taravia, Sunset, Aisuru, Islanzadi, Snow, Annabeth, Galaxy i Mirand... To już wszyscy, czy ktoś został?
Nikt się nie odezwał więc poszliśmy do swoich pokoi. Była północ.
-Hm - warknął Aisuru - północ. Może sprawdzimy prawdziwość jakiegoś mitu?
-Jakiego?-zapytałem go z Mirandem
-No na przykład Krwawa Mary.
-To chodźmy do lustra... Wezmę świecę.
Aisuru zgasił światło, podszedł do lustra a ja szedłem po świecę. Podszedł do mnie Mirand.
-Na pewno chcesz to robić?
-Boisz się?
-Nie! Trochę...-szepnął
-Ja też, ale co? To tylko Mit.
Nabraliśmy otuchy i zapaliliśmy przed lustrem świeczki. Aisuru mówił mrocznie:
-Krawa Mary, Krwawa Mary, Krawa Mary, KRWAWA MARY!-i tak 12 razy
Za trzynastym razem piorun strzelił strasznie głośno, a świece zgasły. Światło na przemian zapalało się i gasło.
-Co się dzieje?-zapytałem
-Nie wiem!-zapewniał Aisuru
Zobaczyłem, że za firankami coś stoi.
-Co, co co to?!-jąkałem sie
-Idź zobacz!
Powoli szedłem w stronę firanek. Trzęsącą się ręką odsunąłem jedną z nich, ale nic tam nie było. Odwróciłem się do chłopaków. Popatrzyłem się na nich, ale piorun znów walnął i obejrzałem się za siebie. Stała tam Elise.
-WHAT? To ty nas tak straszyłaś?-krzyknąłem
-Ha ha.-śmiała się cicho mówiąc- no tak, przepraszam ale jesteś taki słodki jak się boisz
-Dobra, świetny żart.-powiedziałem i pocałowałem ją w policzek
-To ja lecę!-pożegnała się
Spojrzałem w stronę łóżek i zobaczyłem coś co kocham - 2-piętrowe łóżka!
-Ja zamawiam na górze!-powiedziałem i wskoczyłem.
-Na pewno? Łóżko na dole jest ogromne a na górze węziutkie i słabe.
-Na pewno! Powiedziałem i zasnąłem
Nastał pierwszy dzień wycieczki.
<Mirand? Nie wiem czy teraz Mirand ma, ale chyba tak. No długie op. napisałem xd>
Wiadomość od Octavii xD - Po Mirandzie pisze op. Taravia, dla przypomnienia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz