- Wszystko jest tak jak ma być- powiedziałam swoim nie naturalnym głosem.
- Siostro... co... co jest?! Nie jesteś sobą.- mówiła z przerażeniem. Tylko się z zaśmiałam. Zbliżyłam się do niej nie przestają się śmiać....
-Ląduj szybko- zwróciła się do smoka.
- Tak ci się spieszy? Zaraz runiesz na tą ziemie.- wzbiłam się w powietrze. Utworzyłam kule z czarne materii i cisnęłam ją w smoka. Nie spudłowałam słyszałam krzyk Livii. Słodki krzyk. Nagle coś ze słońca wyleciało z pędem błyskawicy. To był Solaris. Nie zwracał uwagi gdzie leci, miał już cel wyznaczony, nie zważając na przeszkody. Ja byłam tą przeszkodą. Trącił mnie mocno, że straciłam równowagę . Z trudem wyrównałam lot. Z góry widziałam ja Solaris chwyta Livie. Oprzytomniałam... Co ja zrobiłam? Wróciłam na ziemie. Livia przytulała się do Solarisa. Zresztą zasłużyła sobie. Wcale mi jej nie żal. Następnym razem będzie pamiętała, że ze mną się nie zadziera... ale z drogiej mogła nie tylko jej zrobić krzywdę. Nie panuje nad sobą... Nie panuje nad swoją mocą...
<Livia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz