czwartek, 1 stycznia 2015

Od Sonatana ''Godna rywalizacja''(cd.Firnen)

Pobiegliśmy w kierunku zamku. Weszliśmy przez wielkie żelazne wrota.
- Teraz mon niewidzialności! - na to wszyscy jakby się rozpłynęliśmy w powietrzu. Nawzajem się siebie widzieliśmy.
- Czyli szukamy twojej siostry, tak? - westchnął Arian.
Tamorayn skinął głową.
- Phi, omamimy tych strażników w kilka milisekund - pochwalił się.
- Dobra, rozdzielmy się, tak będzie łatwiej - teraz wszyscy chodziliśmy po zamku sami.
Trafiłem na najczarniejsze miejsce zamku. Jak na złość! Ale wracając, szedłem się cicho po zamku. Trafiłem na kilku stojących na baczność wilczych strażników, ale poza tym nic. Korytarze były coraz bardziej brudne i rzadko ktoś się nimi przechadzał. Na końcu korytarza zobaczyłem setki pajęczyn, blokujące dalszą drogę. Gdy się przyjrzałem była tam w niej mała dziura, jakby niedawno ktoś nią przechodził. Prześlizgnąłem się na drugą stronę. Zapowiadało się bardzo sympatycznie. Trafiłem na nawet dostojny i bogaty korytarz. Był w zbrojach wilków, czerwonym dywanem i zapalonymi pochodniami. Znajdowały tam się też duże drzwi. Podszedłem do nich.
- Czy to by się nie wydawało za łatwe? - pomyślałem i przyłożyłem ucho do drzwi.
Usłyszałem jakiś krzyk i rozmowę. Bez zastanowienia wbiegłem do pokoju. W nim była Firnen, a obok niej duży wilk. Chyba był to Sazan, nie znałem gościa ale był wrogiem watahy. Zawarczał groźnie i zwrócił się do mnie. Zaczął mnie atakować. Czy ten głupek wiedział co robi?! Zrobiłem unik i rozpowszechniłem w powietrzu moc usypiającą. Sazan padł na ziemię i pogrążył się w słodkim śnie.
Podbiegłem do Firnen, zdałem sobie sprawę z tego że pokój nie był jakimś lochem, tylko pięknie udekorowanym pokojem.
- Nic ci nie jest? - zapytałem ją.
- Nie, jest w porządku - zarumieniła się.
- Coś nie tak? - dopytałem.
- Po prostu on też uprowadził kiedyś moją matkę i żądał szczeniąt ''takich jak on'', teraz uprowadził mnie - zrobiła smutną minę.
- Spokojnie, już cię nie skrzywdzi - uśmiechnąłem się.
Nic nie powiedziała.
- Teraz uciekajmy, na pewno coś usłyszeli straże - powiedziałem szybko.
- Ach, tak... - wybiegliśmy z pokoju.
Biegli natomiast tutaj Arian i Tamorayn z Fire.
- Nic ci nie jest, Firnen?! - krzyknął.
- Czemu każdy się o to mnie pyta, NIE - wrzasnęła.
- Lecimy? - wyczarowałem sobie skrzydła.
- To pewnie! - odpowiedzieliśmy chórem.
Wylecieliśmy z zamku przez okno, zostawiając w tyle strażników i Sazana.
***
W końcu poszliśmy nad jezioro odpocząć. Woda była zamarźnięta ale można było popatrzeć na widoki.
- Wiesz, dziękuję ci za ratunek - podeszła do mnie Firnen.
<Firnen?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz