Obudziłem w jakiejś celi. No ludzie! znowu cela?! Próbowałem jakoś tak rozwalić kraty dzielące mnie od chłodnego powietrza. Niestety, były utwardzane ze stali. Nagle z klapy, która skrzypiała niczym skrzypce wyłonił się znany mi Assassyn Nikomu nie powiedziałem o powiązaniach z nimi.
-Witam bracie!-odezwał się do mnie pierwszy.
-Witam Edzio....-odpowiedzialem. To był jeden z naszych głównych Assassynów. Tak naprawde nazywałem się Mid As. To było tak naprawde zdrobnienia bo pełne imię to Midlight Assasin.
-Dlaczego od nas uciekłeś?-zapytał spokojnie jeżdząc ostrzem po metalu. On wiedział dlaczego. Ktoś wrobił mnie w morderstwo wielkiego mistrza.
-Przecież wiesz że to nie ja! Ktoś mnie wrobił!-krzyknąłem. Może nie potrzebnie ale chciałem mu to uświadomić.
-Wiem że to nie ty. Znam kogoś kto wie kto mógłby to wykonać! A teraz CHODŹ!-otworzył szybko cele. Wybiegłem z niej i zamieniłem się w człowieka. Wbiegłem szybkim susem na dach za moim wybawcą. Biegliśmy tak jak zadawnych lat gdy mieliśmy po dwa lata. Nagle zatrzymaliśmy się. Przed nami była ogromna przepaść a obok niej SIANO?!.
-NAKU***** SKOK WIARY!!!!!!!!!-krzyknąłem i wskoczyłem w przepaść. Nie robiłem tego od dobrych kilku lat. Wleciałem w stug siana i wyszedłem. Kolega niespodziewanie zrobił tak samo. Przed nami ukazało się biuro Assasynów. Weszliśmy do niego i spotkaliśmy kogoś z mojej watahy.
<Kto chciałby być jednym z Assassynów? Może być wadera albo Basior.>?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz